Płynne złoto
Oleje tłoczone na zimno powstają w wyniku odpowiedniego procesu tłoczenia, który wyklucza zastosowanie wysokiej temperatury oraz nie są poddawane procesowi rafinacji chemicznej i fizycznej. Temperatura tłoczenia olejów zimnotłoczonych nie powinna przekraczać 40-50 st.C. natomiast w przypadku powszechnie stosowanych olejów dochodzi do 160 st.C, a dodatkowo oleje takie są rafinowane w temperaturze dochodzącej do 300 st.C.! W rezultacie tego otrzymujemy olej neutralny smakowo i pozbawiony wszystkich tzw. substancji towarzyszących dzięki temu może być dłużej przechowywany na półkach sklepowych ponieważ się nie psuje…i na tym tylko kończy się jego zaleta.
W olejach tłoczonych na zimno natomiast skład biochemiczny jest praktycznie taki sam jak w nasionach roślin lub orzechach z których zostały wytłoczone. Bogate są one w witaminy (zwłaszcza E), przeciwutleniacze, fosfolipidy, lecytynę, nawet w białko, ale przede wszystkich stanowią bogate źródło kwasów omega 3,6,9 znanych jako niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (muszą być one dostarczone z pożywieniem, gdyż nasz organizm nie potrafi ich wytworzyć). Są wolne od chemikaliów i środków konserwujących (ważny aspekt jeśli chcemy żyć ekologicznie), są lekkostrawne, mają wspaniały kolor, smak i zapach.
A teraz uwaga! oleje tłoczone na zimno nie są przeznaczone do smażenia ani innych form obróbki termicznej! Z powodzeniem natomiast możemy stosować je do dań ciepłych (np. gotowanych ziemniaków i warzyw), do sałatek samodzielnie lub w postaci sosów, do pieczywa zamiast masła, wzbogacą smak pesto, humusu i innych past, a nawet lodów czy deserów. Oleje takie należy przechowywać w ciemnym naczyniu w lodówce i spożyć najlepiej w ciągu miesiąca.
Ja przestawiam się na oleje tłoczone na zimno i do tej pory przetestowałam: olej lniany, konopny, słonecznikowy, z pestek dyni, z orzechów włoskich, z ostropestu, z maku, z czarnuszki…A to dopiero początek Na zdrowie!